Kategorie produktów
Dobór produktów po zastosowaniu
Pasty montażowe rozruchowe
Smary łożyskowe
Smary do połączeń plastikowych
Smary do połączeń gwintowych
Środki do połączeń pasowanych
Smary do prowadnic
Smary do przekładni otwartych
Smary do przekładni zamkniętych
Smary do uszczelnień i oringów
Smary do części elektrycznych
Smary spożywcze
Smary i oleje do łańcucha
Środki smarne w SPRAYU
MoS2
MoS2
Dwusiarczek molibdenu MOS2 – czarna magia smarowania, którą znał już Twój dziadek, a Twój silnik pokocha na nowo
„Dobrze naoliwiona maszyna to muzyka dla ucha.” Tak mawiał sędziwy ślusarz z Podkarpacia, w roku 1958. Dziś też jest to aktualne
Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, dlaczego kula karabinowa wystrzelona z wysłużonego Mosina nadal trafia w dziesiątkę, a wytarty tłok z dwusuwu komarka wciąż potrafi mruczeć jak kot po misce mleka? Odpowiedź jest prosta jak gwóźdź z PRL-owskiej „złotej rączki”: dwusiarczek molibdenu (MoS₂) – matowa, grafitowa drobinka, która od dekad robi w przemyśle za najbardziej subtelnego dżentelmena tarcia.
Tradycjonaliści mówią: „Po co mi jakieś kosmiczne nano-coś, skoro od 70 lat wystarcza MoS₂?” – i mają świętą rację. Przyprawmy więc odrobiną twardych faktów tę legendarną przyprawę smarowniczą.
1. Alchemia mieszania MoS₂ z olejem – płyn, który pamięta lepsze czasy
Wyobraź sobie, że zwykły olej silnikowy to żołnierz w polowym mundurze. Dorzuć mu szczyptę dwusiarczku molibdenu, a nagle dostaje kamizelkę kuloodporną, noktowizor i zapas energii na trzy doby bez snu. MoS₂ tworzy w cieczy smarnej zawiesinę, która:
- Redukuje współczynnik tarcia do wartości, przy których łożyska kręcą się jak karuzela na dożynkach – gładko, cicho i długo.
- Dźwiga ekstremalne ciśnienia (EP) – gdy film olejowy pęka jak bańka mydlana, płatki MoS₂ włączają tryb „tarczownik” i przejmują cały ciężar.
- Wytrzymuje piekło temperatur rzędu 400 °C i mróz syberyjski do –35 °C bez utraty fasonu.
- Chroni przed korozją – warstwa MoS₂ jest chemicznie obojętna, więc rdza może tylko pomachać z oddali.
Stare podręczniki obsługi Stara 200 z lat 70. radziły: „Pochlapać olej MoS₂ przed rajdem do Jugosławii” – i co? Star dojeżdżał, choć asfalt kończył się 200 km wcześniej.
2. Smar + MoS₂ = małżeństwo z rozsądku, które trwa do srebrnej rocznicy (i dłużej)
W smarach stałych, półpłynnych i tych „ciągnących się jak miód z wrzosu” dwusiarczek molibdenu zachowuje się jak zarówno teściowa-dyplomatka, jak i długodystansowy mediator:
- Wypełnia mikrowgłębienia – jego płatki ślizgają się po sobie jak kartki starej książki.
- Stabilizuje lepkość – smar z MoS₂ nie rzednie pod gorącem zgrzanych zębatek ani nie gęstnieje w zimowym świcie.
- Łagodzi skutki awarii – nurt „tribofilmu” MoS₂ potrafi złagodzić drobne zatarcia, zanim sprzęt powie „cześć”.
Zobacz na górników z Katowic: pakowali MoS₂ do smaru łożysk kombajnów i te zamiast za pół zmiany padały dopiero na Barbórkę… rok później.
3. Molibdenowanie powierzchni – tatuowanie metalu z klasą
Jeśli mieszanie z olejem to sól i pieprz eksploatacji, to molybdenowanie powierzchni jest niczym marynata z 27 przypraw: głębokie, trwałe i diabelnie skuteczne. Proces polega na nagrzaniu stali (500–600 °C) w proszku zawierającym MoS₂ i „wtłoczeniu” molibdenu w górne warstwy metalu. Efekty?
- Twardość wyższa niż duma kowala – warstwa Mo₂Fe₆S₈ i Mo₂Ni₃Si potrafi dobić do 2000 HV.
- Odporność na zużycie – pistony w starych V-ósemkach mogą klepać pół miliona kilometrów i dalej szlifować asfalt.
- Zmniejszone tarcie własne – nawet przy suchym starcie silnik nie zgrzyta jak spóźniony pociąg po zardzewiałych szynach.
- Brak kruchości – w odróżnieniu od azotowania, warstwa molibdenowa nie pęka pod udarami.
3.1 Kule karabinowe – snajperska precyzja starej daty
Molybdenowane kule GS-ów czy .308 Win. zyskują subtelny grafitowy makijaż, dzięki czemu:
- Minimalizują ołowienie lufy – rusznikarz odetchnie przed polowaniem.
- Zmniejszają ciśnienie w lufie, pozwalając na lżejszy odrzut.
- Pozwalają na powtarzalność strzałów, jakby strzelec miał metronom w palcu wskazującym.
3.2 Tłoki i cylindry – symfonia stalowego serca
Tłok z Moly-coat? Zaczyna i kończy ruch tak płynnie, że nawet łańcuch rozrządu zdaje się nucić pod nosem. Cylindry, których gładź jest pokryta warstwą Mo, zachowują kompresję, jakby dopiero wyszły z honowania. Wynik: mniej dymu, mniej olejożerności, więcej uśmiechu pod maską – i to bez elektronicznych fajerwerków.
4. Dlaczego MoS₂ nie zestarzał się moralnie? (Bo klasyka nie rdzewieje)
- Chemia warstwowa – podobnie jak grafit, MoS₂ ma strukturę kanapki: warstwy molibdenu przełożone siarką. Dzięki temu płatki łatwo ślizgają się po sobie.
- Samoregulacja – dostosowuje się do warunków: im większy nacisk, tym mocniej „dociska się” do powierzchni.
- Synergia z innymi dodatkami – współpracuje z cynkiem (ZDDP) i fosforanami jak orkiestra dęta na festynie – każdy gra swoje, ale razem brzmią donośniej.
- Dostępność i cena – nie trzeba NASA ani kontenera z Shenzen. Na stronie https://abscmt.pl/index.php?controller=search&s=dwusiarczek+ możesz kupić wiele produktów molibdenowych ,które rozwiążą twoje problemy . Polski przemysł wciąż produkuje smary z MoS₂, a kopalnie molibdenitu stoją w kolejce do klientów.
5. Czy są minusy? Krótka lista grzechów lekkich
- Kolor – MoS₂ barwi olej na brudnoszaro. Mechanik-estety może się krzywić.
- Osadzanie się nadmiaru – jeśli wlejesz go na hektolitry, filtr oleju dostanie zadyszki.
- Kompatybilność z czujnikami – w ultranowoczesnych silnikach z mikrodawkowaniem oleju trzeba upewnić się, że producent nie zakazuje MoS₂ pod groźbą utraty gwarancji.
Ale przyznać trzeba: to takie same „wady” jak plama smaru na kombinezonie – świadczą o solidnej robocie.
6. Receptura mistrza kowadła: jak, ile i gdzie?
- Do oleju silnikowego – 2–5 % objętości. Przy wymianie oleju dosyp saszetkę, przejedź 10 km i wymień filtr.
- Do smaru – 5–10 % wagowo; wymieszaj do jednolitego grafitowego koloru, aż smar przypomni budyń czekoladowy.
- Molybdenowanie – zostaw fachowcom z piecem retortowym; to nie weekendowy grill.
Pamiętaj: „Lepszy gram MoS₂ w oleju niż kilogram części w warsztacie.”
7. Podsumowanie – tradycja klepnięta w molibden
Dwusiarczek molibdenu to Mozart smarowania: kompozytor niskiego tarcia, dyrygent odporności cieplnej i tenor, który śpiewa nawet w próżni. Łącząc go z olejem, tworzysz eliksir, którym zachwyciliby się starzy majstrowie z Ursusa; w smarze zamienia on łożysko w baletnicę, a przy molybdenowaniu stali nadaje jej zbroję rycerską lżejszą od piór kurzego skrzydła.
Dlatego, drogi tradycjonalisto, jeśli kiedykolwiek poczujesz pokusę, by sięgnąć po „nowoczesny” dodatek rodem z telezakupów, otwórz szufladę, wyciągnij ten niepozorny czarny proszek i wsyp do oleju. Poczujesz wtedy cichą aprobatę pokoleń: od przedwojennego kierowcy ciężarówki, przez górnika z Hałdy, aż po dzisiejszego entuzjastę klasycznych V-ósemek.
Bo pewne rzeczy – jak poranna kawa z porcelanowej filiżanki, skóra na kierownicy i dwusiarczek molibdenu – po prostu się nie starzeją. I niech tak zostanie na kolejne pół wieku.
Jeżeli uważasz ,że ten tekst Cię rozweselił to dobrze bo taki był cel autora ,choć fakty techniczne są prawdziwe i śmiertelnie poważne. Jeżeli chcesz więcej faktów to napisz do mnie lozyska@elub.pl .